A klasa: (Nie)spodziewany remis...
Huragan Minkowice okazał się być kolejna drużyną która urwała nam w tym sezonie punkty. Trzeba jednak przyznać że nie zrobiliśmy zbyt wiele by temu zapobiec: przyjechaliśmy w składzie zaledwie 12-osobowym,rozegraliśmy mizerną pierwszą połowę ,a w drugiej(goniąc wynik) marnowaliśmy sytuacje za sytuacją i w efekcie gospodarze zasłużenie wywalczyli punkt, a my mamy już tylko pięć oczek przewagi nad goniącą nas niezmordowanie Olimpią Oleśnica.
„Lambada na półtora sytuacji”
Do tego meczu podchodziliśmy z pewnymi obawami - na minkowickim „lotnisku” gra się trudno, nasze dotychczasowe statystyki w pojedynkach z gospodarzami były niekorzystne; do tego dochodziła nasza sytuacja kadrowa (absencje podyktowane różnymi czynnikami) i jak się okazało nie były one płonne. Huragan postraszył nas dość mocno w pierwszych dwóch kwadransach i to że nie przegrywaliśmy różnicą kilku bramek było zasługą bardzo pewnie grającego Kacpra. Gospodarze bardzo konsekwentnie realizowali swoją taktykę polegającą na uważnej obronie i przechodzeniu do szybkich kontrataków. Dużo walki i gry z pierwszej piłki obserwowaliśmy w pierwszych 20 minutach. Drużyna z Minkowic długo czekała na swojej połowie na przejęcie piłki i możliwość skonstruowania szybkiego ataku. Już w 6 minucie po odbiorze piłki przez pomocnika z Minkowic gospodarze rozegrali trójkową akcję którą zakończył prostopadłym podaniem do napastnika jeden z piłkarzy gospodarzy, w efekcie wyszedł on sam na sam z Kacprem i zdecydował się na strzał z 10 metrów, pierwsze uderzenie nasz bramkarz obronił, ale przy dobitce był już bezradny.1:0 Gospodarze obejmują prowadzenie i próbują iść za ciosem tworząc kolejne akcje, jak choćby ta z 8 minuty kiedy po bardzo groźnym uderzeniu jednego z graczy Huraganu pika nieznacznie mija słupek naszej bramki. Wcześniej w 5 minucie pierwsze zagrożenie pod bramką Huraganu stworzył Michał Banach, który z rzutu wolnego, z dość ostrego kąta, popisał się sprytnym uderzeniem, piłka minęła mur gospodarzy, ale spadła tuż obok prawego słupka i opuściła linię końcową boiska. Ponownie „Majki” daje o sobie znać w 11 minucie kiedy próbuje zaskoczyć z 25 metrów silnym uderzeniem bramkarza gospodarzy, ale piłka mija prawy słupek gospodarzy. Huragan nie tylko skutecznie się broni, ale korzystając z naszej niefrasobliwości, braku cierpliwości przy konsekwentnym rozgrywaniu piłki i błędach obrony łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich. W 13 minucie znów długi przerzut jednego z zawodników Huraganu, piłki nie sięga głową Wojtek Jasiński, na prawym skrzydle dopada do niej napastnik Huraganu i z ostrego kąta groźnie strzela. Chwilę potem w 15 minucie rzut rożny dla Minkowic i do sytuacji strzeleckiej dochodzi jeden z nich, strzela głową, ale dość wysoko nad poprzeczka. Wciąż to gospodarze szybkim decyzjami wyprowadzają groźne kontrataki. Po jednej z takich akcji w 18 minucie na strzał z 25 metrów decyduje się pomocnik Huraganu, ale Kacper nie daje się zaskoczyć. Nie byliśmy w stanie stworzyć wielu sytuacji w pierwszej połowie zawodów, za to popełnialiśmy wiele strat, prostych błędów w defensywie wynikających z braków w komunikacji - szczególnie na środku obrony, gdzie pod nieobecność etatowych stoperów Kozimora i Bielawskiego, zagrali długo niewidziani, występujący od początku meczu Wojtek Jasiński i Grzesiu Stępień. Delikatnie mówiąc ta współpraca nie wyglądał w pierwszej połowie najlepiej. Całe szczęście dla nas że w drugiej połowie ta współpraca wyglądał już naprawdę dobrze i stworzyli oni monolit nie do przejścia dla drużyny Huraganu.
Symptomy poprawy gra pojawiły się po 30 minutach, wówczas to mieliśmy najlepszą sytuację w tej części meczu. W 31 minucie dostaliśmy rzut wolny z prawej strony, w okolicach 24 metra, który sprytnie rozegrał Banach, podał do Zająca, ten posłał płaską piłkę w pole karne, tam na 6 metrze znalazł się Tomek Kościelniak który uprzedził obrońców Huraganu, ale w dogodnej sytuacji przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Jeszcze w 36 minucie godny odnotowania był strzał Maćka Zapała z 25 merów, dość mocne uderzenie minęło jednak bramkę bramkarza gospodarzy. I to by był na tyle co z kronikarskiego obowiązku trzeba odnotować z pierwszej odsłony meczu.
O ile o pierwszej połowie można jak najszybciej zapomnieć, to druga połowa wyglądała dużo korzystniej dla nas. Od pierwszych minut przejmujemy inicjatywę, ułatwia nam to fakt że gospodarze grają zdecydowanie gorzej w defensywie, zostawiając nam dużo miejsca na rozgrywanie piłki.
„Józek”znów podrzucił spadochron
W 49 minucie, grający bardzo dobrze przez całą drugą połowę Grzesiu Stępień najpierw umiejętnie przerywa akcję gospodarzy ,a następnie pięknym podaniem obsługuje Marcina Józefowicza, który wyszedł sam na sam z bramkarzem gospodarzy, umiejętnie go wyczekał i precyzyjnym uderzeniem skierował piłkę do siatki! 1:1. Od tego momentu staramy się zdominować przeciwnika, i to nam się udaje, nie zmienia tego nawet fakt, że wprowadzony w drugiej połowie Tomek Sokół podkręcił sobie staw skokowy tuż po rozpoczęciu drugiej połowy i nie mógł grać z pełnym zaangażowaniem, ale zdecydował się na pozostanie na murawie (byśmy nie grali w 10-tkę) zacisnął zęby i pomógł kolegom w wywalczeniu remisu. W miarę upływu czasu Huragan opadł z sił, właściwie - przy naprawdę dobrze grającej w drugiej połowie obronie - nie był w stanie stworzyć żadnego zagrożenia pod naszą bramką. My natomiast wciąż próbujemy. W 55 minucie po koronkowej akcji mogliśmy odnotować kapitalny strzał Zapała z około 30 metrów, piłka zmierzała w światło bramki, ale ostatecznie musnęła tylko poprzeczkę bramki gospodarzy. Kolejne minuty to zdecydowana przewaga Energetyka w środku pola, to wszystko nie przekładało się jednak na klarowne sytuacje bramkowe. Bardzo dobrze grają w odbiorze Jasiński i Stępień, którzy raz po raz uruchamiają szybkie nasze akcje. Ciężar gry bierze na siebie Marcin Józefowicz, który dobrze dyryguje naszymi poczynaniami w ofensywie i sam staje kilkukrotnie przed szansą na kolejną bramkę. W 78 minucie popularny „Józek” zakręcił obrońcami, dostrzegł Banacha, ten sprzed pola karnego zdecydował się na strzał, jednak w ostatniej chwili dobrze obronił jego uderzenie goalkeeper gospodarzy. Minutę później kolejne rewelacyjne podanie Józefowicza umożliwiło Banachowi znalezienie się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ”Majki” minął bramkarza ,ale jednocześnie „wygonił” się w lewą stronę pola karnego i nie był już w stanie oddać strzału, a wracający obrońcy zażegnali niebezpieczeństwo. W 85 minucie po wrzutce z lewej strony dynamicznego Zająca, główkuje Sokół, piłka minimalnie mija spojenie słupka z poprzeczką bramki Huraganu. Dwie minuty później, nie radzący sobie z upilnowaniem Józefowicza gospodarze popełniają na nim kolejny faul, do piłki podchodzi Krzanowski, ale jego strzał przechodzi wysoko nad poprzeczką. W 88 minucie przed szansą znów staje Marcin Józefowicz, po doskonałym podaniu Zapała wychodzi sam na sam z bramkarzem ,ale w tej sytuacji znów szybszy był doświadczony bramkarz gospodarzy. Widząc nieporadność graczy z Minkowic Oławskich konsekwentnie do ostatnich minut z zaangażowaniem dążyliśmy do przechylenia szali zwycięstwa na naszą korzyść ale wynik tego spotkania nie uległ już zmianie.
Podsumowując, druga odsłona wyglądała zdecydowanie lepiej. Zabrakło jednak trochę cierpliwości by ze stworzonych sytuacji wykorzystać tę jedną i wywieźć trzy punkty. Cieszy to że po bardzo słabych pierwszych 45 minutach w drugiej części potrafiliśmy złapać odpowiedni rytm (choć wciąż jest za dużo przestojów) i wytrzymać fizycznie ten trudny mecz. Jeżeli chodzi o walkę o awans to musimy mieć świadomość, że wsteczne odliczanie już się rozpoczęło, i tracenie punktów na tym etapie może mieć konsekwencje których dotychczas się nie spodziewaliśmy. Takie mecze już w tej rundzie po prostu nie mogą nam się już przytrafić. Po prostu nie mogą.
Piotr Litwinowicz
fot. Adam Besz (Oleśnickisport.pl)
Komentarze