II kolejka: Horror bez happy endu
Nie udało się naszemu zespołowi przywieść punktów ze Strzelina. O korzystny rezultat nasi piłkarze walczyli do ostatnich sekund, tym razem bez skutku.
Już w 3 min. odnotowaliśmy bardzo groźną akcję gospodarzy. Po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego wybiliśmy piłkę na 17 metr, tam dopadł do piłki zawodnik Strzelinianki i długo się nie namyślając uderzył potężnie, na nasze szczęście piłka obiła prawy słupek bramki i wyszła poza linię bramkową. Dwie minuty później to my skontrowaliśmy przeciwnika, ładne 35 metrowe podanie krzyżowe do Tomasza Rudolfa, ten zdołał opanować piłkę, podciągnął kila metrów i wrzucił w pole karne, gdzie pojawił się nadbiegający Łukasz Skowronek, który próbował strzelać głową z 8 metra, ”zanurkował” w polu karnym, trafił jednak piłkę barkiem, a ta o dwa metry przeleciała obok słupka bramki gospodarzy. Natomiast w 10 minucie po faulu na Józefowiczu rozgrywamy rzut wolny, piłkę podał na lewą stronę do znajdującego się w obrębie pola karnego Kozimora, Marcin Józefowicz, niestety zagranej w pole karne futbolówki nikt z naszych zawodników nie był w stanie sięgnąć i w efekcie stała się ona łupem bardzo dobrze broniącego w całym meczu goalkeepera Strzelinianki. Nawiasem mówiąc można powiedzieć że w tym meczu obserwowaliśmy swoisty pojedynek dwóch bramkarzy, bo zarówno przedstawiciel gospodarzy, jak i Grzesiu Czerniejewski, zaprezentowali się w tym meczu z bardzo korzystnej strony, i w trudnych momentach dawali swoim drużynom impuls do walki oraz odbudowywali morale drużyny. Kolejne minuty upłynęły na twardej walce w środku pola, gospodarze byli dobrze zorganizowali i nie pozwalali nam na zbyt wiele w środkowej strefie boiska, i choć trzeba przyznać, że byliśmy dłuższymi fragmentami w stanie utrzymać się przy piłce, to jednak po wprowadzeniu jej w pobliże pola bramkowego brakowało: zdecydowania i większej odwagi w pojedynkach jeden na jednego, a przede wszystkim cierpliwości i dokładności przy ostatnim podaniu, jak również przy dośrodkowaniach. Za to gospodarze byli konkretniejsi, podejmowali szybsze decyzje, a przede wszystkim w sytuacjach, gdy przejmowali piłkę, to wychodzili większą ilością zawodników, i potrzebowali mniej czasu na przemieszczenie piłki w bezpośrednie sąsiedztwo pola karnego Energetyka, a miało to miejsce w sytuacjach które mogły dać im sytuacje strzeleckie. Gdy do tego dodamy bardzo dobrze bite dośrodkowania, rzuty rożne i wolne przez zawodników gospodarzy - ten element naprawdę mają opanowany w dobrym stopniu - i jest to ich duży atut na strzeliński „lotnisku”- to mieliśmy obraz zagrożenia pod naszą bramką, gdzie dochodziło często do zamieszania po kolejnym już wrzuceniu jej przez gospodarzy. Na potwierdzenie tego można przytoczyć sytuację z 22 min. Po faulu na 28 metrze, znów świetną wrzutką w nasze pole karne popisał się zawodnik Strzelinianki, a my po raz kolejny mieliśmy problemy z jej wybiciem, w zamieszaniu do piłki doszedł napastnik gospodarzy i z 4 metra uderzył, jego strzał instynktownie obronił lewą nogą Grzesiu. W 28 minucie znów faul, tym razem Łukasza Skowronka - choć bardzo wątpliwy - na 25 metrze do piłki podszedł zawodnik Strzelinianki i dobrym dośrodkowaniem spowodował zamieszanie w polu karnym, znów ofiarnie interweniował Grzesiu. My również próbujemy odpowiedzieć, ale po długim cierpliwym przygotowaniu akcji, tracimy zbyt szybko piłki przed polem karnym i nie jesteśmy w stanie zagrozić poważnie gospodarzom. Co prawda mamy optyczna przewagę w kolejnych minutach w posiadaniu piłki, ale notujemy też mnóstwo strat i nasi gracze operujący w tej strefie boiska stają się z minuty na minutę coraz bardziej”elektryczni”. Po jednej z takich strat, w 40 min. piłkę przejął pomocnik gospodarzy, zagrał na lewo, a tam jego kolega posłał mocne dośrodkowanie w pole karne. Piłka trafiła do znajdującego się na 18 metrze zawodnika ze Strzelina, który precyzyjnie przymierzył i gospodarze objęli prowadzenie 1:0 . Dosłownie kilkadziesiąt sekund później gospodarze nie mogli nie skorzystać z kolejnego naszego prezentu, kiedy to po stracie piłki w środku pola przez Sławka Domańskiego - po błyskawicznej kontrze podwyższają wynik. Dostaliśmy dwa silne do szatni...
Po przerwie wychodzimy zmotywowani i od pierwszych minut staramy się dyktować warunki gry. Nasza przewaga w pierwszym kwadransie znalazła swoje odbicie już w 50 minucie, wówczas to po kolejnym rzucie rożnym Banacha piłki nie opanowuje gracz Strzelinianki i zagrywa piłkę w polu karnym ręką. Sędzia bez wahania wskazuje na 11 metr, a Michał Banach uderzeniem nie do obrony wraca nas do gry. Znów pokazuje się Michał dwie minuty później, zaatakował obrońcę zmuszając go do błędu, następnie odebrał mu piłkę, dograł do Sokoła, a ten wrzucił piłkę do zamykającego akcję Bartka Wiśniewskiego - po jego strzale głową piłkę przeniósł nad poprzeczką bramkarz Strzelinianki. Kolejne minuty to nasza dobra gra, ale wciąż brakuje wykończenia akcji. Staramy się atakować większą ilością zawodników, a to jest woda na młyn gospodarzy, którzy po odbiorze piłki starają się kierować prostopadle podania do swojego napastnika. W 67 min .jedno z takich podań otwiera napastnikowi Strzelina pojedynek sam na sam z Grzesiem Czerniejewskim - ten pojedynek jeszcze wygrywa Grzesiu, który łapie piłkę po lobie gracza Strzelinianki. Jednak dwie minuty później po niemal analogicznej akcji zawodnik gospodarzy wychodzi sam na sam z „Czerem”, który fauluje go w polu karnym - za co zgodnie z nowymi przepisami otrzymał żółtą, a nie jak dotychczas czerwoną kartkę. Jednak karny to nie gol, i Grzesiu w świetnym stylu łapie karnego, a dobitka nie dochodzi celu - w czym duży udział miał również Grzesiu, wstając szybko po interwencji i utrudniając napastnikowi oddanie precyzyjnego strzału przy dobitce. Co prawda wytrzymujemy fizycznie mecz i mamy zdecydowanie więcej ciekawszych zespołowych ofensywnych akcji w drugiej połowie niż gospodarze, ale ta interwencja przy obronie rzutu karnego dodaje nam skrzydeł. Co więcej gospodarze nie nadążają za akcjami Rudolfa i Sokoła, w efekcie po kolejnym faulu na Rudolfie, zawodnik gospodarzy otrzymuje drugą żółta kartkę i musi opuścić plac gry. Była to 70 minuta meczu. Sytuacja zaczyna zmieniać się jak w kalejdoskopie, bo po dobrze wykonanym rzucie wolnym do siatki głową trafia Sokół i remisujemy 2:2! Wydaje się że możemy iść za ciosem i położyć rywala na deski. Gospodarze szybko otrząsnęli się i cierpliwie poczekali na swoją szansę która przyszła w 84 min. Mając jednego zawodnika zagraliśmy nonszalancko w tyłach i zostaliśmy za to ukarani, bo po kolejnej stracie piłki, na lewej stronie otrzymał ją od swego kolegi zawodnik Strzelinianki i kąśliwym lobem w dość trudnej sytuacji zaryzykował i przelobował Grzesia Czerniejewskiego. 2:3 Chwilę potem z boiska “wyleciał” Arek Domaszewicz który po stracie piłki próbował wślizgiem odebrać ja przeciwnikowi, zagrał wślizgiem w tak niebezpieczny sposób że sędzia zasłużenie pokazał mu czerwoną kartkę i odesłał do szatni. Do końca próbowaliśmy szukać szansy na doprowadzenie do remisu, nawet w przedłużonym o sześć minut podstawowym czasie gry nie graliśmy na tzw. aferę, ale próbowaliśmy cierpliwie, zespołowo budować akcję ,która przyniosła by nam punkt. Na tablicy wyników nic już się jednak nie zmieniło i ze Strzelina wracamy na tarczy.
Podsumowując: bardzo emocjonujący mecz obejrzeli kibice (w tym ponad 25 osobowa ,głośno dopingująca grupa naszych kibiców) w sobotnie, upalne popołudnie. Widzieliśmy pięć bramek, grad kartek, obroniony rzut karny i walkę do ostatnich minut tak z jednej, jak i z drugiej strony. Do przerwy gospodarze schodzili z dwubramkową przewagą, i wydawało się że w drugiej połowie odrobienie strat (przy ogromnym upale) będzie sprawą z gatunku: „mission impossible”. Stało się jednak inaczej, bo w drugiej połowie widzieliśmy wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji. Na końcu jednak to gospodarze wyszli obronną ręką i pomimo naszych ataków do ostatniego gwizdka sędziego, dowieźli zwycięstwo do końca.
Tuż przed końcowym gwizdkiem (w doliczonym czasie gry) jeden z miejscowych obserwatorów spotkania zauważył: ”dobrze gracie, ale zabraknie wam czasu”. Chyba nie o czas tutaj jednak chodziło, bo jego akurat było - jak zawsze tyle samo. Przyczyn należy szukać gdzie indziej. Pomimo tego szkoda punktów, bo na porażkę - nawet przy tej ilości błędów - na pewno nie zasłużyliśmy. Czas na rehabilitację przyjdzie za tydzień, kiedy to do Siechnic zawita Polonia Środa Śląska.
Strzelinianka Strzelin - Energetyk 3:2 (2:0).
Gole dla Energetyka: Michał Banach (50‘), Tomasz Sokół (70’)
Energetyk: Czerniejewski, Kościelniak, Bielawski, Kozimor, Skowronek, Józefowicz(k), Domański (69’ Narolski), Wiśniewski, Sokół (69’Domaszewicz) ,Banach, Rudolf
Piotr Litwinowicz
Komentarze